Miłość to za mało, aby żyć,
życie, to za mało, aby być.
To za mało, takie bycie,
jak na jedno ludzkie życie -
miłość to za mało, aby żyć.
(Słowa: Grzegorz Tomczak,
Piosenka: Miłość to za mało)
To była piękna, malownicza
okolica. Jak okiem sięgnąć wszędzie zieleniło się od łąk, polanek i lasów. Łąki
zdobiły piękne, polne kwiaty najczęściej o żółtej i białej barwie. Lasy miały
piękną szatę zieleni, były głównie iglaste. To na tych łąkach odbywały się pikniki
rodzinne i dzieci biegały roześmiane goniąc się wokół kraciastych koców
uplecionych przez matki i babki. Po lasach natomiast błądzili młodzieńcy chcąc
zabić czas. Młodzi ludzie, bez pracy i edukacji wsiadali na konie i chadzali po
lesie, by choć na chwilę zapomnieć o swoim ciężkim i nie do odmiany losie. Ona
jednak nie była zaliczana do grupy tych na pozór beztroskich, choć realnie z
troskami i zmartwieniami przytłaczającymi niemal wszystkich mieszkańców. Amelia
właśnie mijała zatłoczone łąki i musiała przyznać, że nie przepada za taką
formą rozrywki, choć bardzo zachwycał ją klimat tego miejsca. Wolała udać się
konno do oddalonej o kilka mil rzeki. Rozbierając się z bryczesów i koszuli
spojrzała na drugi brzeg. Był ledwie widoczny, ale dobrze wiedziała co się tam
znajduje. Państwo Weklerów było dużo większe i potężniejsze od ich małej
wioski. To co we władaniu jej brata w porównaniu do potężnego imperium Weklerów
było niczym, czymś co oni gdyby tylko zechcieli zmietli by z powierzchni ziemi
w mniej niż dobę. Dziewczyna zsiadła z konia, przywiązała go do pobliskiego
drzewa, a jednocześnie starała się przypomnieć sobie jak wygląda twarz
przypuszczalnego nowego władcy tamtego królestwa. Widziała obydwu braci tak
dawno temu, byli wtedy jeszcze dziećmi. Właściwie to ona była dzieckiem, a oni
wstępowali w dorosłość. Nagle odrzuciła swoje długie blond włosy do tyłu i w
samej halce podążyła w stronę wody rzeczy pozostawiając w nieładzie na dużym
kamieniu. Od dziecka kochała pływać, podobnie jak bawiły ją typowo męskie
sporty, takie jak jazda konna, mocowanie się na rękę i strzelanie z łuku.
Rodzice często się śmiali, że powinna była urodzić się chłopcem. Jej wzrok
ponownie podążył w stronę sąsiedniego lądu. Wiedziała, że w tamtejszym
królestwie panuje żałoba. Zastanawiała się, który z braci zasiadł na tronie,
spodziewała się, że ten starszy.
W jasnej choć małej bibliotece
młody mężczyzna siedział za biurkiem i podpisywał jakieś dokumenty. Dywan
rozciągnięty na całe pomieszczenie był bordowy, a krzesła pokryte zielonym
materiałem. Wzrok blondyna na chwilę opuścił białą kartkę pokrytą czarnym
atramentem i spoczął na młodej, szczupłej kobietce.
¬¬¬¬¬¬– Witaj siostro –
powiedział przeciągle i powrócił do poprzedniego zajęcia.
– Adamie! – zawołała głośno i
niespełna trzydziestoletniego mężczyzny znów spojrzał na jej twarzy.
– Czy coś się stało? – zapytał
nad wyraz spokojnie, a był już przyzwyczajony do tego, że jego młodsza siostra
nieustannie potrzebuje czyjeś uwagi.
– Przejedźmy się konno –
zażądała.
Mężczyzna z początku nie miał
zamiaru przystać na jej propozycje. Jednak wiedział, że już za niespełna
miesiąc jego siostra opuści królestwo i będzie zdana na łaskę lub niełaskę
obcego człowieka. Adam spojrzał jeszcze raz na stos swoich obowiązków leżących,
równo ułożonych na biurku, westchnął głośno i uśmiechnął się promiennie.
– Dobrze, ale to będzie krótka
trasa – poinformował siostrę, ale jej mina zdradzała lekkie niedowierzanie jego
słowom.
– Amelio to będzie naprawdę
krótka trasa bo ja mam jeszcze dziś dużo obowiązków – uprzedził i wstał od
biurka.
– A gdy ładnie poproszę? –
dopytywała dziewczyna.
– Nie – cicho wymsknęło się z
jego ust, ale po chwili gdy dostrzegł smutek w jej oczach zmienił zdanie.
– No dobrze, trasa nieco dłuższa
niż planowałem cię uszczęśliwi? – zapytał.
¬– Tak braciszku – odrzekła z
zadowoleniem, bo po raz kolejny postawiła na swoim.
Dziewczyna była przyzwyczajona
do tego, że starsi bracia spełniają każdą jej zachciankę i nie przeszkadzało
jej, że czynili to czasem z niezadowoleniem. Cała trójka rodzeństwa bardzo
szybko została osierocona i wychowana w najmłodszych latach przez brata ojca,
który również zszedł z tego świata. Wuj był surowym człowiekiem, ale i bardzo
zajętym, z tego też powodu Adam – najstarszy z braci objął tron jeszcze za jego
życia i wychował młodsze rodzeństwo najlepiej jak potrafił. W krótce dorósł też
Andrzej. Amelia natomiast całe życie była uważana za dziewczynkę, która
potrzebuje większej uwagi od pozostałych i stała się oczkiem w głowie całej
rodziny.
– Masz mokre włosy. Znowu
pływałaś? – zapytał Adam w drodze do stajni.
– Przecież wiesz, że to
uwielbiam – odpowiedziała.
– Wydaje mi się, że woda jest
jeszcze zbyt zimna. Poza tym jesteś kobietą, na dodatek siostrą władcy powinnaś
była dbać o dobrą reputacje naszej rodziny, a nie paradować po plaży w samej
bieliźnie – wyraził swoją opinię jednocześnie zaprzęgając konia.
– Oj bracie daj już spokój.
Miałam na sobie całkiem przyzwoitą halkę i nikogo nie było w zasięgu wzroku –
uspokoiła go nieco tymi słowami.
Przez całą drogę rodzeństwo
wspominało stare czasy, gdy jeszcze byli dziećmi. Amelia pamiętała swoją
radość, gdy brała pierwszą lekcje jazdy konnej, a Adam wypominał jej pierwszy
upadek. Śmiali się w głos, również gdy szli obok okiennic pałacowych. Młody mężczyzna
zaraz po tym jak jego uszu dobiegł ten przyjemny odgłos wyprostował się na
sofie i pochwycił w lewą dłoń filiżankę z herbatą. Po chwili spojrzał na osoby
wchodzące do pomieszczenia. Mężczyznę widział już wcześniej więc jego wzrok
niemal od razu podążył w stronę kobiety. Uśmiechnął się lekko pod nosem z
powodu męskiego stroju jaki miała na sobie, ale był też pod wrażeniem jej
wielkiej urody, której nie dało się zakryć ani szeroką koszulą, ani bryczesami.
– Amelio, zostaw nas samych,
proszę – rzekł Adam łagodnie w stronę siostry.
– A ten pan to kto? – zapytała
bezpośrednio siedemnastoletnia dziewczyna.
– Amelio, to niegrzecznie tak
pytać przy gościu – zwrócił jej uwagę brat i spojrzał w stronę czarnowłosego
mężczyzny prosząc tym spojrzeniem o wyrozumiałość.
– Ale ja chcę wiedzieć! –
zaprotestowała Amelia z promiennym uśmiechem na ustach i teatralnie przytupnęła
nóżką.
– Spokojnie – rzekł stanowczo
mężczyzna w stronę Adama.
– Skoro dama prosi to moim
obowiązkiem jest spełnić prośbę i się przedstawić – dodał odkładając filiżankę
na niewielką ławę. Brunet wstał i zbliżył się do kobiety.
– Jestem władcą Tristelionu.
Damian Wekler – przedstawił się, zatrzymując o krok od nią.
Był to wysoki mężczyzna o
czarnych jak kruk włosach. Kolor jego oczu również był czarny jak węgiel, a to
sprawiało, że nie dało się oddzielić źrenic od tęczówki. Jeśli ktoś się jednak
głębiej przyjrzał to dostrzegał radosne iskierki w tych oczach i cienką
ciemnopopielatą barwę przy końcach. Rzęs mogłaby mu pozazdrościć nie jednak z dziewcząt,
były bowiem długie, gęste i równie ciemne jak
włosy. Wydawał się szczupły, ale w rzeczywistości miał idealnie
wyrzeźbione mięśnie, a dziewczyna, która właśnie stała naprzeciw niego ledwie
sięgała jemu do klatki piersiowej.
– Amelia Haładyn, miło poznać
króla – powiedziała z uśmiechem na ustach ukazując rząd swoich równych, białych
zębów.
Bardzo śmiało i bez skrępowania
wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Wielkie zdziwienie ogarnęło ją gdy mężczyzna
ujął jej drobną rączkę w swoją męską dłoń i zbliżył do swoich ust pochylając
się nieco do przodu.
– Czy teraz Amelio zostawisz nas
samych? – zapytał Adam i przerwał im długie, wręcz natarczywe spojrzenie w
oczy.
– A nie mogę jeszcze chwilę
zostać? – zapytała Amelia i zrobiła smutną minkę. Tę samą, która przybierała
zawsze kiedy miała na coś wielką ochotę.
– Uczyń jak brat prosi – wtrącił
się Wekler patrząc na nią intensywnie.
– Ale dlaczego? – Dziewczyna
wydawała się zaskoczona, jakby wielce zdziwiło ją to iż powinna czynić wedle
życzeń swojego opiekuna.
Damian rzucił surowe spojrzenie
w stronę Adama. Zdawało się jakby nim chciał dać mężczyźnie do zrozumienia by
wyprosił siostrę ostrzej, a już z pewnością skuteczniej.
– Ja jej to panie wyjaśnię –
rzekł Adam w stronę Damiana i wyprowadził siostrę z salonu.
Amelia jest nie posłuszna wobec brata ale wydaje mi się, że to dlatego bo jest oczkiem w głowie całej rodziny. Bracia ulegali jej gdy ich o coś prosiła tak więc teraz nie wie dlaczego miałaby się posłuchać Adama i wyjść skoro ma ochotę zostać w towarzystwie jego i Damiana. Gość Adama budzi we mnie lekki strach. Wydaje mi się, że jest on stanowczy i nie ulega tak łatwo jak Adam.
OdpowiedzUsuń