Nie boję się trudniejszych chwil
Całować będę Twoje łzy
Przytulę Cię, wypieszczę ból
Kiedy zechcesz, będę Twój
Opowiem Ci każdego dnia
Codziennie inną piękną baśń
A kiedy noc upoi snem
Tego wieczoru pogoda nie była
najlepsza na dłuższe wyprawy, właściwie to nie nadawała się do tego by wyjść z
domu. Był początek jesieni, a ta pora roku lubiła obmywać ulice deszczówką.
Niebo było szare i ponure, lało jak z cebra, a on bez zastanowienia przygotował
swojego konia do jazdy i wyruszył na poszukiwanie swojej żony. Ani przez chwilę
nie zastanawiał się dokąd mogła się udać. Byli małżeństwem zalewnie trzy
miesiące, a on już znał ją jak swoją ulubioną książkę. Wiedział, że jedynym
miejscem, w którym znajdzie schronienie podczas ulewy będzie jej rodzinny dom.
Czuł jak koszula i wełniane spodnie nasiąkają wodą i kleją się do jego ciała.
Było mu zimno i bardzo żałował, że nie ubrał się cieplej przed wyprawą.
Mężczyzna gnający pod wiatr tylko przez chwilę i tylko ten jeden raz pomyślał o
sobie. Już po chwili myślał tylko o niej. Zadawał sobie pytania, na które sam
znał odpowiedzi, a tak bardzo chciał by były one inne. Wiedział, że jego żona
teraz marznie, że trzęsie się z zimna, a on nie jest w stanie jej ogrzać,
ponieważ dzielą ich co najmniej trzy kilometry. Być może to nie była spora
odległość, ale dla niego w obecnej chwili każda sekunda była na wagę złota.
Wtargnęła do pałacu, w którym
się wychowała. To tutaj stawiała pierwsze kroki, a teraz poczuła się tu tak
obco, jakby nie była u siebie. Służba jako pierwsza wstawiła się w holu, a po
chwili i Adam zszedł na dół. Przez chwilę zastanawiała się czemu witają ją
niemal wszyscy domownicy, ale zdała sobie sprawę, że koń narobił sporo hałasu
swoimi kopytami, a i drzwi wejściowe były stare i charakterystycznie
skrzypiały. Zaspany Andrzej również pojawił się u góry schodów, a jej przyszło
do głowy, że przecież jest środek nocy. Czuła się zmęczona, mokra i słaba
zarazem. Nagle usłyszała to samo skrzypnięcie, które jej towarzyszyło podczas
otwierania drzwi wejściowych.
– Witam wszystkich – usłyszała
za sobą dobrze znany jej głos.
Dziewczyna nie zastanawiając się
długo ruszyła pędem przed siebie i schowała się za starszego z braci.
– On przyszedł po mnie –
wyszeptała, a wszyscy w milczeniu i zaciekawieniu oglądali tę scenę.
– Koniec przedstawienia –
powiedział Damian i klasnął trzy razy w dłonie. – Prosiłbym by wszyscy
pracujący w tej posiadłości powrócili do swoich zajęć, a jeśli spali i zostali
wybudzeni to przepraszam, ale nie chcę tu widzieć nikogo prócz swojej żony –
dodał poważnym, wręcz srogim tonem.
Służba go posłuchała i powróciła
do swoich pokoi, ale bracia Amelii jednak zostali i w milczeniu oczekiwali na
dalszy rozwój wydarzeń.
– Moja najdroższa, czy uczynisz mi
ten zaszczyt i choć do mnie podejdziesz? – zapytał nad wyraz spokojnie, ale
Amelia znała go już zbyt dobrze by się na to nabrać.
Kobiecie wystarczyło jedno,
krótkie spojrzenie w oczy męża by dostrzegła w nich głęboki gniew i ledwie
skrywaną złość. Postanowiła po raz kolejny nie czynić tego o co prosi, nie
potrafiła mu nawet odpowiedzieć na pytanie bo żadne ze słów nie chciało jej
przejść przez gardło. Odwróciła się powoli i wolnym krokiem szła po stopniach
coraz wyżej.
– Amelio, proszę cię do mnie.
Natychmiast – ostatnie słowo wypowiedział przez zęby, ale wydawał się nadal
trzymać nerwy na wodzy.
– Nie chcesz rozmawiać przy
swoich braciach, wolisz na osobności? – zapytał z nutką ironii w głosie.
– Ja na twoim miejscu moja droga
chyba wolałbym publiczność, ale niech będzie jak wolisz – rzekł i ruszył
schodami ku górze.
– Czekaj – zatrzymał go Andrzej,
bo Adam stał jak słup stoli i miał wrażenie jakby to wszystko działo się we
śnie, a nie na jawie.
– Słucham? – zapytał Damian
szwagra, a Amelia wykorzystała tę sytuacje i schowała się w swoim pokoju.
– Może dziś lepiej ochłoń i daj
jej się wyciszyć... – zaczął Andrzej.
– Ja jestem spokojny – przerwał
mu chłodno Wekler.
– Śmiem wątpić panie, ale nawet
jeśli ty tak, to ona jest w bardzo dużych i skrajnych emocjach – rzekł młodszy
z braci.
– Nie mów mi jak mam postępować
z własną żoną – odrzekł stanowczo Damian.
– Ona jest moją siostrą.
– A moją żoną. I który z nas ma
do niej większe prawa? – zapytał.
– Ty, panie – odpowiedział
Andrzej zgodnie z prawdą.
– W takim razie zejdź mi z drogi
– zażądał król Tristelionu i odepchnął delikatnie szwagra na bok.
– Czy mogę wiedzieć o co poszło?
– zapytał nagle Adam, który właśnie przed momentem jakby wybudził się z letargu.
– Jest pierwszą kobietą, która
mnie uderzyła. Żadna inna nie podniosła na mnie ręki. Mężczyzna, owszem tak.
Zdarzyło mi się kilka razy, że tknął mnie w złości jakiś mężczyzna, ale
zapewniam, że zaraz potem nie żył – wyjaśnił mąż Amelii po czym odwrócił się na
pięcie i udał do jej pokoju.
Otworzył drzwi, które na całe
szczęście nie miały zabezpieczenia w postaci zamka i klucza, bo w przeciwnym
razie byłby zdolny je wyważyć. Rozejrzał się po pokoju i stwierdził, że nic się
tu nie zmieniło. Pokój nadal wyglądał tak samo jak w chwili gdy Amelia go
zamieszkiwała. Przestąpił przez próg i zamknął za sobą drzwi. Stojąc wciąż w
tym samym miejscu omiótł wzrokiem każdy zakamarek, ale nigdzie nie dostrzegał
swojej żony.
– Wyjdź zza fotela – polecił i
włożył kciuki swoich dłoni do mokrych kieszeni.
– Powiedziałem coś przed chwilą
– rzekł dużo ostrzejszym tonem i oczekiwał jej reakcji.
– Już wychodzę, ale nie zza
fotela tylko zza zasłonki – powiedziała cichutko i ukazała się jego oczom jako
drobna, przestraszona kobietka.
– Podejdź do mnie – polecił
wciąż nie spuszczając z tonu, ale ona nie podchodziła. Stała wciąż w tym samym
miejscu, a nawet zdawała się powolutku cofać, ale nie podchodziła.
– Podejdź, ale już – rozkazał,
niemal krzyknął i skierował dwa palce swojej prawej dłoni ku podłodze. W taki
sposób wskazywał jej miejsce przed sobą.
– Żono moja, nie uważasz, że
fatygowałem się po ciebie już wystarczający szmat drogi? Co prawda w
ostateczności te kilka kroków nie uczyni mi żadnej różnicy jednak wolałbym byś
była mi posłuszna – wyjaśnił jakby spokojniej, ale jego ton nadal był
stanowczy, a jego czarne oczy wciąż wydawały się złe i przerażające.
Ich spojrzenia spotkały się,
patrzyli wprost w swoje oczy długo i nieustępliwie. On wydawał się być
opanowany, a ona roztrzęsiona. Jej głowa pochyliła się lekko ku dołowi,
spuściła z niego wzrok i zapłakała cichutko.
– Wciąż czekam – odezwał się
nagle, a ona ze wzrokiem wbitym w podłogę poczłapała w jego kierunku.
Wydawało się jej, że mężczyzna
nie wykonuje żadnego ruchu. Podniosła swój wzrok, ale była zbyt niska by
sięgnąć nim jego twarz w chwili gdy stała tak blisko niego, a nie chciała
ostentacyjnie zadzierać głowy do góry.
– I co ja mam z tobą uczynić? –
zapytał spokojnie i podchwycił jej podbródek w swoje dwa palce.
Damian patrzył na jej łzy i nie
czuł satysfakcji, nie czuł jednak też współczucia i litości. Wiedział, że nie
doczeka się od niej odpowiedzi na pytanie. Uwolnił więc jej podbródek od
swojego dotyku i pozwolił by znów wbiła swój wzrok w podłogę.
– Powinnaś dostać solidne lanie
– rzekł surowo patrząc na nią z góry.
Wiedział, że te słowa do niej
dotarły, że być może nawet ją przelękły, ale nie wydawał się być tym
zmartwiony. Kobieta wciąż stała przed nim w bezruchu i z pochyloną głową.
– Zdejmij ubranie – nakazał.
– Panie, ja… ja cię mężu
przepraszam – wyjąknęła cichutko po chwili.
– Zdejmij ubranie. – Damian
wydawał się być nieugięty, a ona nie wiedziała jak ma się zachować.
– Zdejmij bo się przeziębisz –
dodał po dłuższej chwili niezręcznej ciszy jaka zapanowała.
Andrzej po mimo tego, że jest młodszy stanął w obronie siostry co mnie mile zaskoczyło natomiast Adam stał i przyglądał się tej scenie nie próbując w żaden sposób zareagować. Amelia uderzyła Damiana więc miał prawo się wkurzyć ciekawe czy wyciągnie konsekwencje z zachowania żony czy też jej przebaczy.
OdpowiedzUsuńTo otwarte zaproszenie dla was wszystkich, aby stać się częścią największej organizacji na świecie i osiągnąć szczyt kariery. Gdy rozpoczyna się tegoroczny program rekrutacyjny, a nasza coroczna impreza żniwna jest już blisko. Wielki mistrz dał nam mandat, aby zawsze docierać do ludzi takich jak ty, więc skorzystaj z okazji i dołącz do wielkiej organizacji Illuminati, dołącz do naszej globalnej jednostki. Doprowadzić ubogich, potrzebujących i utalentowanych do sławy i bogactwa. Zdobądź pieniądze, sławę, potęgę, bezpieczeństwo, zdobądź uznanie w swoim biznesie, karierze politycznej, awansuj na najwyższe pozycje we wszystkim, co robisz, bądź chroniony duchowo i fizycznie! Wszystko to osiągniesz w blasku oczu
OdpowiedzUsuńIluminaci nie mają żadnego związku z satanizmem, lucyferyzmem ani żadną religią. Podczas gdy nasi poszczególni członkowie mogą podążać za dowolnym wybranym przez siebie bóstwem, działamy wyłącznie dla dobra i ochrony gatunku ludzkiego.
Czy akceptujesz przynależność do nowego porządku światowego Illuminati?
Call & WhatsApp +19735567426
📩 illuminatipriest60@gmail.com